Kiedy nie podróżuję, jestem na głodzie. Nerwowo gryzę paznokcie. A myśli natrętnie krążą wokół kolejnej wyprawy. Planowanie mnie nakręca. Rośnie adrenalina, napina się każdy mięsień. Nie mogę zagrzać miejsca. Coś natrętnie podszeptuje: Come, Ann! W końcu nadchodzi ten dzień. Dzień, w którym ruszam i kolejny raz wszystko zaczynam od początku… Wyjazd. Podróżnicza ekstaza.
Mój dzień powszedni:
Beznadziejnie uzależniona od fotografii artdirectorka w agencji reklamowej. Szlify graficzne zdobywałam na Wydziale Projektowania Graficznego Europejskiej Akademii Sztuk. Jestem rodowitą warszawianką, co cieszy mnie niezmiernie i napawa dumą.
Mieszkam w 14-metrowej kawalerce, niewiele w niej dobytku. Każda zarobiona złotówka prędzej czy później wsiądzie ze mną w pociąg lub samolot. W domu i tak mało bywam. Nie gromadzę rzeczy, kolekcjonuję miejsca.
Autorytetem jest dla mnie moja Babcia. To od niej wiem, że warto podróżować za wszelką cenę, bo tylko wspomnień nikt nie jest w stanie nam odebrać. A pieniądze raz są, a za(raz) ich nie ma. Kropka. Może zbyt dosłownie trzymam się tej maksymy… W każdym razie to Babci dedykuję ten blog!
Podróżniczy rachunek sumienia:
Polska od podszewki, Tunezja, Teneryfa, Maroko, Grecja, Turcja, Francja, Włochy, Holandia, Węgry, Austria, Hiszpania, Portugalia, Ukraina, Etiopia, Nepal, Uganda, Rwanda, Mozambik, RPA, Czechy, Egipt, Namibia, Norwegia, Belgia, Estonia, Finlandia, Brazylia, Argentyna, Litwa – a reszta przede mną…
•••
When I don’t travel, I am cold turkey. I bite my nails nervously. And my thoughts revolve obsessively around the next trip. Planning turns me on. The level of adrenaline grows, every single muscle contracts. I cannot stand still. I can hear something whisper insistently: Come, Ann! Finally the very day comes. The day when I set off and again, start everything from the beginning… Journey. Travel ecstasy.
My weekday:
Helplessly addicted to photography artdirector in an advertising agency. I gained graphic skills on the Graphic Design faculty at the European Academy of Arts. I am a native Varsovian which makes me proud and happy.
I live in a 14-meter apartment with not really much belongings. Every zloty I earn will sooner or later get on with me into a train or plane. I am rarely at home whatsoever. I don’t collect things, I collect places.
An authority to me is my grandmother. She is the one that told me it’s worth travelling at any price because only memories cannot be taken away from us. And the money – once it is there, once it is not. Full stop. Maybe I stick to this maxim to literally… Anyway, it’s my grandma that I dedicate this blog to!
Traveller’s examination of conscience:
Poland inside out, Tunisia, Tenerife, Morocco, Greece, Turkey, France, Italy, the Netherlands, Hungary, Austria, Spain, Portugal, Ukraine, Ethiopia, Nepal, Uganda, Rwanda, Mozambique, South Africa, Czech Republic, Egypt, Namibia, Norway, Belgium, Estonia, Finland, Brazil, Argentina, Lithuania – and the rest is still to come…