Nasza ciężarówka mknie przez otwarte afrykańskie przestrzenie. Przemierzamy kolejne kilometry piaszczystych dróg, raz po raz mijając dziką zwierzynę. Najczęściej są to antylopy – springboki, impale i kudu. Przebiegają tuż przed nami lub zadziwione patrzą z trawiastych przydroży. Springboki, czyli skoczki, zwane tak nie bez powodu, potrafią skakać nawet na wysokość 4 metrów! Warto też wspomnieć, że w Południowej Afryce są wyjątkowo popularne i często wykorzystywane jako symbol lub maskotka (np. zespołów sportowych), o czym na pewno doskonale wiedzą wszyscy fani rugby.
Nagle wyłania się przed nami pokaźny most, murowany i całkiem nowoczesny. Znak drogowy oznajmia, że zaraz będziemy przekraczać rzekę Fish, której ogromny kanion podziwialiśmy poprzedniego dnia. Jedyny kłopot to… brak rzeki. Koryto jest całkowicie suche. Fish River to najdłuższa wewnętrzna rzeka Namibii, jednak obecnie jest częściowo wyschnięta. Warto też pamiętać, że jest to rzeka okresowa, która mocno przybiera jedynie w okresie tutejszego lata. Wszyscy Ci, którzy planują przyjechać do Namibii tak jak ja – w czasie pory suchej – powinni być przygotowani na tego typu niespodzianki.
Namibia leży w strefie klimatu zwrotnikowego. Średnie roczne temperatury przekraczają 20ºC, jednak zauważamy też bardzo duże amplitudy dobowe, co oznacza, że – tak jak podczas mojego pobytu – w dzień może być nawet 35 ºC, a w nocy zaledwie kilka. W tej strefie klimatycznej istnieje wyraźny podział na porę suchą i deszczową. Co to znaczy? W uproszczeniu można stwierdzić, że w dzień jest bardzo ciepło i sucho, a nocami może być chłodno. Jest to tak naprawdę najlepsza pora na przyjazd do Namibii, gdyż temperatury nie są bardzo wysokie, a spragnione wody zwierzęta tłumnie zjawiają się przy znanych wodopojach. Dużo łatwiej jest wtedy upolować aparatem fotograficznym słynną „wielką piątkę”. Pora sucha zaczyna się w maju i trwa do października. Pozostałe miesiące to tutejsze lato i pora deszczowa.
W kwietniu i maju jest jeszcze bardzo ciepło, tak samo jak we wrześniu i październiku, średnia temperatura w dzień wynosi 30 ºC, a w nocy 15 ºC, choć zdarzają się wyjątki. Najchłodniejsze miesiące to okres od czerwca do sierpnia, czyli namibijska zima. W dzień może być około 20-23ºC, jednak w nocy jest znacznie zimniej, bo nawet od 0 do 5 ºC. Warto wtedy zapatrzeć się w dodatkowe koce lub ciepły śpiwór, aby móc swobodnie podziwiać przepiękne, gwiaździste niebo.
Podsumowując, pora sucha nie jest wcale taka straszna. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że pod względem podróżniczym bardzo komfortowa. Dochodzi do tego jeszcze jeden interesujący fakt – według Namibijskiego Ministerstwa Spraw Turystyki maj jest miesiącem, kiedy do kraju przyjeżdża najmniej turystów. Może warto to wykorzystać? 🙂 Ja z całą pewnością polecam!
Po południu docieramy do Campingu Namibia Wildlife Resort Sesriem Campsite. Sesriem jest małą osadą znajdującą się na pustyni Namib, znaną głównie z Sesriem Gate, czyli bramy do słynnych czerwonych wydm. Znajdziemy tu jedynie stację benzynową oraz kilka sklepików z podstawowymi towarami, takimi jak żywność czy napoje.
Jednak pod nazwą Sesriem kryje się także kolejny wspaniały kanion, położony kilka kilometrów od małej miejscowości. Postanawiamy go zobaczyć i odbyć wycieczkę po jego dnie. Udaje nam się przybyć na miejsce jeszcze przed zachodem słońca, więc i temperatura, i światło są idealne. Kanion jest niezwykły. Skalne formacje przybierają najdziwniejsze kształty, a dodatkowo oświetlane przez pomarańczowo-żołte promienie popołudniowego słońca tworzą czasem bardzo kontrastowe abstrakcyjne kompozycje.
Jest to kanion naturalnie wyrzeźbiony w lokalnej skale osadowej przez wody rzeki Tsauchab. Ma około kilometra długości i 30 metrów głębokości, a z jego nazwą wiąże się ciekawa historia. „Sesriem” ma swoje korzenie w języku afrikaans i oznacza sześć pasków. Jak głosi legenda, dawno temu kilku spragnionych osadników chciało zaczerpnąć wody z kanionu. Jednak było tak głęboko, że do spuszczenia wiadra na jego dno potrzebowali aż 6 połączonych skórzanych pasków.
Jestem zafascynowana przeróżnymi kształtami skał. Na pewno bardzo ciekawie byłoby się tu powspinać. Jednak biorąc pod uwagę brak sprzętu i odpowiednich butów, wdrapuję się tylko na łatwo dostępną półkę skalną, gdzie zostaję natychmiast uwieczniona przez znajomych!
Po wycieczce wracamy na kemping, gdzie Bernard serwuje nam specjalne danie z Zimbabwe – jego rodzinnego kraju. Tego wieczoru na kolację jem doskonale przyprawiony gulasz wołowy ze specyficzną dla Afryki „papką” z mąki kukurydzianej i kapustą w sosie z masła orzechowego. Tak, dobrze przeczytaliście! W dodatku ta przedziwna jarzynka jest znakomita i zostaje jednogłośnie okrzyknięta gwiazdą wieczoru. Pycha!
Po takich specjałach i z pełnym żołądkiem można tylko marzyć o zimnym piwie Windhoek i długim śnie, którego na pewno znowu nie zaznamy, gdyż – jak mawiali starzy podróżnicy – nie przyjechaliśmy tu przecież wypoczywać! 😉
A na koniec specjalnie dla Was przepis na słynną kapustę Bernarda:
- Posiekaj białą kapustę w drobne paski, a następnie ugotuj.
- Dwie łyżki kremowego wytrawnego masła orzechowego (niesłodkiego) wymieszaj z jedną szklanką gorącej wody, tak by powstał jednolity sos.
- Mieszankę dodaj do garnka z kapustą, doprowadź do wrzenia i przypraw wedle uznania.
Życzę smacznego!
•••
Our truck is speeding through the open African spaces. We traverse miles of sandy roads, repeatedly passing by wild animals. The most common are antelopes – springboks, impalas and kudu. They run just in front of us or, astonished, gaze from grassy roadsides. Springboks owe their name to their ability of jumping up to even 4 meters! It is also worth mentioning that they are very popular in South Africa and are often used as a symbol or a mascot (eg, sports teams), which is certainly well-known to all rugby fans.
Suddenly in front of us emerges a massive bridge, made of brick and quite modern. The road sign announces that we will soon cross the Fish River, a great canyon of which we admired the day before. The only problem is… the lack of river. The riverbed is completely dry. Fish River is the longest internal river of Namibia, however at the moment it is partly dried. You should also remember that this river is periodic which means that it rises only during the local summer. Everyone willing to visit Namibia, as I did, during the dry season, should be prepared for such surprises.
Namibia is situated in the subtropical climate zone. The average annual temperature exceeds 20°C, however we can also observe large amplitude of diurnal variations which means that, as during my stay, in the day the temperature may rise up to 35 ºC and at night drop to merely a few degrees. In this climate zone, there is a clear division between the dry and the rainy season. What does it mean? In simple terms you can say that during the day it can be hot and dry but at night it can be really cool. It is actually the best time to visit Namibia as the temperatures are not yet very high and thirsty animals gather in crowds at the known waterholes. It is then much easier to shoot with your camera “The Great Five”. The dry season begins in May and lasts till October. The remaining months are the local summer and the rainy season.
In April and May it is still very warm, just like in September and October, the average temperature during the day is 30 ºC and at night 15 ºC, although there are some exceptions. The coolest time is between June and August and that is the Namibian winter. During the day it is then around 20-23ºC, however the nights are much colder, the temperatures drop even to 0 – 5 ºC. It is then worthwhile to stock up on extra blankets or a warm sleeping bag to be free to enjoy the beautiful, starry sky.
To sum up, the dry season is not as bad as you could think. You can even say that in terms of travelling it is very comfortable. There is yet another interesting fact – according to the Namibian Ministry of Tourism May is the time of the lowest tourism rate in the country. Why not make use of it? 😉 I definitely recommend it!
In the afternoon we reach the camping Namibia Wildlife Resort Sesriem Campsite. Sesriem is a small village on the Namib Desert, mostly known for the Seriem Gate that is the gateway to the famous red sand dunes. We can only find there a gas station and a few shops with basic articles such as food and beverages.
The name Sesriem however also refers to a great canyon situated a few kilometers away from the village. We decide to see it and make a trip on its bottom. We manage to arrive at the place before sunset so both the temperature and the light are perfect. The canyon is extraordinary. The rock formations are formed in strangest shapes and illuminated by the orange-yellow rays of the afternoon sun creating abstract compositions of a very high contrast.
The canyon has been naturally formed in sedimentary rock by the waters of the local river Tsauchab. It is about a kilometer long and 30 meters deep, and its name is related to an interesting story. “Sesriem” origins in Afrikaans language and means six straps. According to the legend, a long time ago some thirsty settlers wanted to draw water out of the canyon. However, it was so deep that in order to reach its bottom with their bucket they needed six leather straps joined together.
I am amazed by the diversity of rock forms. It must be great to climb here. However, given the lack of equipment and the right shoes, I climb only on the easily accessible ledge and the very moment my friends take a photo of me.
After the trip we come back to our camping where Bernard offers us a special dish from Zimbabwe – his native country. That evening I eat for supper a perfectly flavored beef stew with specific African „pulp” of cornbread and cabbage in a sauce of peanut butter. Yes, you read it right! In addition, this strange vegetable puree is excellent and everybody agrees it steals the show. Yum!
After such a great meal you could only dream of a cold Windhoek beer and a long sleep that we will certainly not have because – as the old explorers used to say – we did not come here to rest! 😉
And finally, especially for you, comes the recipe for the famous Bernard’s cabbage:
1. Chop the white cabbage into small strips and cook it.
2. Mix two spoons of creamy peanut butter (unsweetened) with a glass of hot water until you have a uniform sauce.
3. Add the mixture to the pot with cabbage, bring to boil and spice as desired.
Bon appetit!