Blog

Bruksela – weekend po europejsku / Brussels – European-style weekend

posted by ComeAnn Czerwiec 5, 2014 4 komentarze

Mule z frytkami, smakowite czekoladki, niezliczone ilosci rodzajów piwa i mały siusiający chłopiec, który robi całkiem dużo zamieszania.

Po co jedziesz do Brukseli?! – Słyszałam na okrągło przed wyjazdem, że przecież nudno, drogo i w ogóle nie będę miała co robić przez cały weekend. Nic bardziej mylnego! Wcale nie było nudno – jak zwykle zabrakło weekendu i nie zdążyłam zobaczyć wszystkiego, co chciałam. Tak – trochę drożej niż w Polsce, ale na pewno dużo taniej niż w Norwegii! Miałam masę rzeczy do zobaczenia, zrobienia, skosztowania – w szczególności smakosze piwa i naprawdę dobrej kuchni nie będą się nudzić.

Samolot opóźnił się z powodu burz szalejących nad Warszawą, więc do Charleloi dotarłam ponad godzinę później. Nie udało się od razu zabrać na mocno zatłoczony shuttle bus, więc w Brukseli przy dworcu Midi byłam po 23. Chwilę zajęło mi też dostanie się do hotelu, który przerósł moje wszelkie oczekiwania i okazał się widokową perełką!

Hotel Saint Michel mieści się na samym Grand Place, w zabytkowej kamienicy zwanej Domem Książąt Brabanckich. Z jego okien roztacza się niewyobrażalnie piękny widok na ratusz i wspaniałą zabudowę całego placu! Wieczorem wszystkie zabytki są oświetlone i jeszcze bardziej wyeksponowane. Jest to jedyny hotel, który znajduje się w tym miejscu i oferuje pokoje z widokiem na serce miasta. Ja zaniemówiłam z wrażenia, kiedy pierwszy raz wyjrzałam przez okno! Jean Cocteau chyba nie przesadził nazywając Grand Place ( lub po flamadzku Grote Markt) „najpiękniejszym teatrem świata”.

DSC_9145

DSC_9151

DSC_9203

Odbywa się tam mnóstwo koncertów i festiwali, a raz na dwa lata plac przykrywa specjalny dywan – nie byle jaki, bo cały z kwiatów. To musi być coś wspaniałego! Nawet jeśli w danym dniu nie ma żadnej imprezy artystycznej, to ludzie tłumnie się tu gromadzą, świętują, bawią się i śpiewają do wczesnych godzin porannych. Szybko przekonałam się, że Grand Place nigdy nie zasypia. Jeśli ktoś szuka ciszy i spokoju, na pewno nie polecam hotelu Saint Michel.

DSC_9181

DSC_9259

Ja też nie poszłam spać wcześnie…lub właśnie wcześnie wróciłam do hotelu, zależy jak na to spojrzeć. 🙂 Grand Place wciągnął mnie w swój nocny spektakl, a ja z radością stałam się jego uczestnikiem, próbując wyśmienitych belgijskich piw i krążąc uliczkami rozświetlanymi poświatą z pobliskich knajpek.

Kolejny dzień zaczęłam od spaceru po najbliższej okolicy i bardziej szczegółowo przyjrzałam się zabytkom wokół głównego placu w Brukseli. Jak wspomniałam wcześniej plac ma dwie nazwy, jedną w języku flamandzkim, a drugą francuską. Ciekawe jest to, że obydwie znaczą coś innego. Grote Markt oznacza przede wszystkim miejsce handlowe. Już około 1000 r. odbywał się tutaj wielki targ, gdzie można było kupić kaszę i jabłka, jak również zamówić np. powróz u znajomego rzemieślnika. Plac został całkowicie zniszczony przez armię francuską w 1685 roku, jednak mieszkańcy miasta nie dali za wygraną i odbudowali go zaledwie w ciągu 5 lat. Był jeszcze piękniejszy! W XIX wieku stał się miejscem reprezentacyjnym i zyskał nową nazwę – Grand Place.

DSC_9319

DSC_9381

DSC_9388

DSC_9387

Omnia omnibus, „Dla wszystkich wszystko” – taki tekst przywitał mnie przed bogato zdobionym wejściem do słynnych królewskich galerii St-Hubert. Sam król Leopold II maczał w tym palce, a konkretnie w 1846 roku położył kamień węgielny pod budowę luksusowego pasażu handlowego. Galerie z oszklonym zadaszeniem robią duże wrażenie, jednak mnie najbardziej zainteresował fakt, że… to właśnie tutaj wynaleziono pierwsze na świecie pralinki! Pewien szwajcarski aptekarz handlował tu cukrowanymi migdałami, następnie jego syn w 1912 roku stworzył praliny pokryte czekoladą. Jego żona wpadła zaś na pomysł, by małe czekoladki owijać w błyszczące papierki, pkować do pudełeczek i sprzedawać pod nazwą ballotins. Rodzinny sklep zdaje się być zastygnięty w innej epoce – można wstąpić po pyszne pralinki, które miła pani w białym fartuszku poda nam srebrnymi szczypcami. Dla miłośników czekolady obowiązkowy punkt programu, a nawet miejsce na chwilę zadumy. 🙂

DSC_9589

DSC_9406

DSC_9593

DSC_9415

W pewnym miejscu galerie handlowe otwierają się na przecinającą je Rue des Bouchers, czyli słynna jadalnię Brukseli, wąską uliczkę zapełnioną fantastycznymi restauracjami. I mnie skusiły wystawione na lodzie świeże ryby i owoce morza, więc postanowiłam zboczyć z luksususowego traktu i oddać się kulinarnym przyjemnościom. Bo jak można być w Brukseli i nie skosztować jedynych w swoim rodzaju muli!

DSC_9275

DSC_9277

DSC_9306

DSC_9279

O co chodzi z tym siusiającym chłopcem? Postanowiłam to sprawdzić. Figurka jest najbardziej popularną atrakcją Brukseli. Czemu? Tak naprawdę do końca nie wiadomo z jakiego powodu stała się aż tak sławna. Pewne jest jednak to, że wszyscy turyści prędzej, czy później zmierzają w jej kierunku i zawsze są zaskoczeni, że rzeźba jest taka malutka.

DSC_9330

Tak naprawdę Manneken Pis jest jedną z niewielu zachowanych studni miejskich, gdzie zaopatrywano się w wodę. Już w XV w stała tu pierwsza, kamienna figurka. Obecna powstała w XVII wieku i już wtedy narodził się zwyczaj obdarowywania chłopczyka jakimś elementem garderoby. Dziś Manneken Pis ma ponad 800 strojów na wyjątkowe okazje oraz osobistego miejskiego mistrza garderobianego! 🙂 Ubranka w żaden sposób nie przeszkadzają chłopcu w wykonywanej czynności i tak od wieków, co dnia kieruje strumyczek wody do wykonanej z brązu czary. Podobno zdarza się, że podczas szczególnych okazji woda magicznie zamienia się w chłodne belgijskie piwo…

Żeby nie było zarzutów o brak równouprawnienia, kilka uliczek dalej znajduje się Janneke Pis, czyli siusiająca dziewczynka. Niestety od przechodniów oddzielają ją kraty, więc trudno ją sfotografować. Słyszałam też o wykonującym tę samą czynność psie, ale nie pokusiłam się już o znalezienie figurki.

DSC_9308

Moim kolejnym punktem programu było Atomium. Jest to olbrzymi model struktury krystalicznej żelaza wraz z dokładnym rozmieszczeniem połyskujących srebrno atomów. Ponad stumetrowa budowla zbudowana przy okazji wystawy światowej w 1958r. robi niezwykłe wrażenie. Nagle wśród drzew wyrastają ogromne atomy, do których w dodatku można wejść i przemieszczać się między nimi za pomocą windy i ruchomych schodów! Mnie niestety nie udało się zwiedzić wnętrz gigantycznego modelu, więc zostawiam to na następny raz.

DSC_9344

DSC_9350

DSC_9351

Po południu umówiłam się z koleżanką ze studiów, która mieszka w Belgii, jest tancerką i dzisiejszego wieczora miała mieć występ, na który mnie zaprosiła. Poszłyśmy na kawę gdzieś w okolicy dworca Midi, a potem pojechałyśmy do klubu, gdzie Marta miała tańczyć. Było super, fajnie spędziłam czas, zobaczyłam Brukselę od innej strony i przede wszystkim spotkałam się po latach z moją koleżanką, dzięki Marta! 🙂

DSC_9371

DSC_9373

Wracając do hotelu zdałam sobie sprawę, że pod Brukselą istnieje druga podziemna kraina – miasto komunikacji miejskiej. W pierwszej chwili myślałam, że jadę metrem, jednak okazało się, że to był tramwaj, których cała masa kursuje specjalnymi tunelami wydrążonymi pod miastem. Rozwiązanie na pewno interesujące i praktyczne, jednak czułam się dość dziwnie i wciąż nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że siedzę w metrze…

Przed snem postanowiłam jeszcze posmakować przeróżnych belgijskich piw, a jest w czym wybierać! Ja próbowałam fermentującego bez dodatku drożdzy Gueze, mocnego i kwaskowatego Duvel, słynnego wiśniowego Kriek’a oraz piw o smaku mango, banana i limonki. Pod tym względem Bruksela to spełnione marzenie piwosza!

Kolejnego dnia wracałam już do Warszawy, więc rano musiałam wymeldować się z hotelu, a w południe umówiłam się ze znajomą, z którą byłam na wyprawie w Namibii! Tak! 🙂 Świat nie jest wcale taki ogromny, a spotkania tego typu są wyjątkowo miłe. Daniela zaprowadziła mnie do prześlicznej secesyjnej kawiarni, gdzie atmosfera bohemy wciąż wisi w lekko przykurzonym powietrzu. (Bo trzeba wiedzieć, że secesja to osobny temat w przypadku Brukseli, o którym mogło by powstać dużo dłuższe opowiadanie.) Wypiłyśmy kawkę, powspominałyśmy Afrykę i przespacerowałyśmy się po centrum miasta. To spotkanie było naprawdę wyjątkowe, biorąc pod uwagę fakt, że niewiele ponad miesiąc wcześniej siedziałyśmy razem w ciężarówce przemierzającą Namibię tysiące kilometrów od Europy i nie miałyśmy bladego pojęcia, że jeszcze kiedykolwiek się zobaczymy. Wielkie uściski Daniela!

DSC_9403

Po południu zdążyłam jeszcze zobaczyć majestatyczną Katedrę i zabrać się na rundę po mieście dwupoziomowym autobusem wycieczkowym. Po drodze mogłam się przekonać o ogromnej różnorodności i wielokulturowości Brukseli, gdzie secesyjne kamieniczki przeplatają się z nowoczesnymi budowlami i przepięknymi terenami zielonymi. W dzielnicy europejskiej można się z kolei natknąć na małe sklepiki najróżniejszych narodowości. Ja oczywiście wypatrzyłam polski, a moją uwagę przykuł pan, który stał na zewnątrz i pił piwo. 😉

DSC_9422

DSC_9443

DSC_9451

DSC_9470

DSC_9481

Ostatnim celem mojej weekendowej wycieczki był oczywiście Parlament Europejski. Budynki, w których swoją siedzibę ma Parlament Europejski i gdzie mieści się Komisja Europejska, Rada Europejska i Komitet Regionów znajdują się w tzw. dzielnicy europejskiej przy ulicy Wiertz 60, niedaleko placu Luksemburskiego.

DSC_9571

DSC_9521

DSC_9541

Parlament Europejski to cztery budynki połączone ze sobą szklanymi łącznikami i podziemiami. Każdy z nich nosi nazwę znanego i oddanego sprawom integracji europejskiej polityka. Chociaż nie zagłębiałam się w tysiące korytarzy i nie wchodziłam do wewnątrz, to wyczytałam, że w budynkach o łącznej powierzchni ponad 500 tys. metrów kwadratowych mieszczą się: sala obrad plenarnych, biura poselskie wszystkich europosłów, kilkanaście sal konferencyjnych, centrum prasowe, studia telewizyjne i duża biblioteka. Są też kawiarnie, restauracje oraz banki, sklepy, poczta, fryzjer, sala koncertowa, a nawet biuro podróży.

DSC_9545

DSC_9533

Myślę, że warto odwiedzić siedzibę PE, zobaczyć powiewające na wietrze flagi wszystkich państw Europy i odnaleźć wśród nich flagę swojego kraju. Można nie specjalnie interesować się polityką (tak, jak ja) albo narzekać, że wszystko jest nie tak, jak powinno być, jednak mnie dopadło innego rodzaju przemyślenie. Podróżując już od ładnych paru lat, mogę spokojnie stwierdzić, że cieszę się, że Europa jest tak otwarta na turystów, że podróże stały się czymś zupełnie naturalnym i, że ja jestem Europejką. Cieszę się, że w przeciwieństwie do poprzednich pokoleń mam możliwość pojechać praktycznie wszędzie, gdzie sobie wymarzę!

DSC_9562

DSC_9536

Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego tekstu, weekend w Brukseli nie będzie wydawał się stratą czasu i zachęci Was do odwiedzenia tego wielokulturowego miejsca. Ja szczerze polecam!

•••

Mules and french fries, delicious chocolates, a vast amount of beers and a small peeing boy who makes a lot of fuss.

What are you going to Brussels for?! – I heard all the time before my trip. People said it’d be boring, expensive and that I wouldn’t know what to do the whole weekend. Nothing could be further from the truth! It wasn’t boring at all – as usual, the weekend seemed too short and I didn’t make it to see everything I wanted to. Right, it’s a bit more expensive that in Poland but surely much cheaper then in Norway! I had plenty of things to see, do, try – especially connoisseurs of beer and really good food will not be bored.

My plane was late due to the storms raging over Warsaw so I reached Charleroi over an hour later than expected. I didn’t manage to get on the heavily crowded shuttle bus immediately so I was at the Brussels Midi station after 11 p.m. It also took me a while to reach the hotel which surpassed all my expectations and turned out to be a perfect viewpoint.

The Saint Michel Hotel is situated at the very Grand Place in a historic building known as the House of the Dukes of Brabant. From its windows you can admire a beautiful view of the town hall and magnificent buildings around the square! In the evening all the monuments are lit and even more exposed. It is the only hotel that is located in this place and offers rooms with views of the heart of the city. I was speechless with amazement when I first looked out of the window! I believe Jean Cocteau was right when calling Grand Place („Grote Mark” in Flemish) „the most beautiful theater of the world”.

There are multiple concerts and festivals taking place there and once in two years the place is covered by a special carpet, all of the flowers. This must look absolutely fabulous! Even if there is no artistic event on a given day, crowds of people gather here, celebrate, have fun and sing until dawn. I soon realized Grand Place never sleeps. If somebody seeks peace and quite, I definitely do not recommend the Saint Michel Hotel.

I also didn’t go to sleep early… or I have just come back to the hotel, depending on the point of view. 🙂 Grand Place pulled me into its nightly show and I gladly became its participant, trying the great Belgian beers and wandering around the small streets lit with the glow from nearby cafes.

I began the next day with a walk around the neighbourhood and I had a closer look at the monuments at the main square of Brussels. As mentioned before, the square has two names, one in Flemish and another one in French. It is interesting that each of them means something different. „Grote Markt” stands mostly for a market place. Already around 1000 there was a big market here where you could buy grits and apples or order a special rope at a befriended craftsman. The square was completely destroyed by the French army in 1685, however the townsfolk didn’t give up and rebuilt it in just five years. It was even more beautiful! In XIX century it became a representative place and was given a new name – Grand Place.

Omnia omnibus, „Everything for everybody” – this inscription greeted me in front of the embellished entrance to the famous royal gallery St-Hubert. King Leopold II himself laid the foundation stone for the construction of the luxurious shopping mall. Galleries with a glass roof are impressive, but to me the most interested was the fact that … it was here that the world’s first pralines were invented! Some Swiss apothecary used to sell almonds in sugar in this place, thereafter, in 1912, his son created pralines covered with chocolate. His wife got an idea to wrap these chocolates in shiny foils, put into tiny boxes and sell under a name „ballotins”. This family shop seems to be congealed in a different era – you can step in and buy delicious pralines, handed to you by a nice lady wearing a white apron. It’s a must-see place for all chocolate-lovers and even a place for a moment of reflection. 🙂

At some point the malls open on intersecting them street, Rue des Bouchers, which is a famous dining place of Brussels and is filled with great restaurants. I was also tempted by fresh fish and frutti di mare exposed on ice so I decided to sidetrack the luxurious street and indulge in culinary pleasures. Because being in Brussels, you definitely cannot miss the one-of-a-kind mules!

What is the story about the peeing boy all about? I decided to check it out. The figure is the most popular attraction of Brussels. Why is that so? Because actually nobody knows the reason for the figure’s popularity. Certainly however all the tourists, sooner or later, head in its direction and are always surprised that the sculpture is so tiny.

In fact, Manneken Pis is one of the few remaining municipal wells where people used to get the water from. Already in XV century the first figure made of stone stood here. The present one origins from XVII century and in that time the new custom was born: giving to the boy some element of clothing. Today Manneken Pis has over 800 outfits for special occasions and a personal master dresser! 🙂 The outfits do not disrupt the boy in anyway in his activity and so, for centuries, he’s been directing the trickle of water to a bowl made of bronze. Supposedly, it happens that during special occasions this water magically turns into a cold Belgian beer…

Let there be no objections about the lack of equality, a few streets away you can find the Janneke Pis, which is a pissing girl. Unfortunately, she is separated from pedestrians by the grating so it’s hard to take a photo of her. I also heard about a peeing dog but I didn’t feel that tempted to find its figure.

The next point of my trip was Atomium. It is a giant model of the crystal structure of iron with the exactly positioned, glittering silver atoms. The monument is over 100 meters high and was built on the occasion of the world exhibition in 1958. It is really impressive. Suddenly among the trees you can see enormous atoms which you can enter and move around inside using lifts and escalators! Unfortunately, I didn’t make it to see the model from the inside so I leave it for the next time.

In the afternoon I met my friend from the studies who lives in Belgium. She’s a dancer and that night she was supposed to have a show that she invited me to. We went for a cup of coffee somewhere close to the Midi station and then to the club where Marta was supposed to dance. It was wonderful, I had a great time, saw another side of Brussels and, what’s most important, I met my friend after years. Thank you, Marta! 🙂

Coming back to the hotel I realized that underneath Brussels there is another underground land – the kingdom of city transportation. At first I thought I was going by subway, but it turned out that it was a tram, one of the many running in special hollow tunnels under the city. The solution is certainly interesting and practical, but I felt a little strange and I couldn’t help the feeling that I was sitting on the subway…

Before going to sleep I decided to try some of the Belgian beers. The choice is amazing! I tried Guez, fermenting without the addition of yeast, strong and sour Duvel, the famous cherry Kriek’a and beers flavored with mango, banana and lime. In this respect, Brussels is a city of dreams for any beer lover!

The next day I was already on my way to Warsaw so in the morning I had to check out from the hotel and at noon I had a meeting with a friend of mine with whom I was on the expedition to Namibia! Yes! 🙂 The world is not that big and such meetings are exceptionally nice. Daniela took me to a lovely Art Nouveau café, where bohemian atmosphere still hangs in the slightly dusty air (as you should know that Art Nouveau is a special subject in the case of Brussels which could serve as a basis for a whole longer story). We drank our coffees, reminisced about Africa and walked around the center of the city. This encounter was really special to me taking into account the fact that just a month before we sat together in the truck in Namibia traversing thousands of miles from Europe and did not have the faintest idea that we’d ever see each other again. Big hugs, Daniela!

In the afternoon I still managed to visit the majestic Cathedral and go for a city tour with a double-decker. On my way I could experience the great diversity and multiculturalism of Brussels where Art Nouveau houses are interspersed with modern buildings and beautiful green spaces. In the European district in turn you could encounter small shops of various nationalities. Obviously, I spotted the Polish one and my attention was riveted by a gentleman standing outside and drinking his beer. 😉

The final purpose of my weekend trip was the European Parliament, of course. Buildings which house the European Parliament and the home of the European Commission, the European Council and the Committee of the Regions are located in the so-called European district at Wiertz 60 Street, near Luxembourg Square.

The European Parliament consists of four buildings connected with glass fittings and basements. Each of them is named after a famous politician, devoted to the European integration. Although I didn’t traverse the thousands of corridors and didn’t get inside, I read that on the area of over 500 thousands square meters there are: a debating chamber, parliamentary offices of all MEPs, several meeting rooms, a press center, television studios and a large library. There are also cafes, restaurants, banks, shops, post office, hair salon, concert hall and even a travel agency.

I think you shouldn’t miss the EP, see the flags of all European countries flapping in the wind and find among them the flag of your homeland. You could not be especially interested in politics (as me) or complain that everything is not as it should be but I had another reflection. Travelling for several years I can say that I am glad that Europe is so open to tourists, that travelling has become something completely natural and that I am a citizen of Europe. I am glad that, unlike previous generations, I have the opportunity to go anywhere, where could wish!

I hope that having read this text you no longer believe that going to Brussels is a waste of time and that you feel encouraged to see this multicultural place. I sincerely recommend it!

You may also like